fbpx
ROŚLINNIE

WEGAŃSKI POZNAŃ – 3 NAJLEPSZE KNAJPKI

Wegetariańskich i wegańskich knajpek w Poznaniu nie brakuje. Ciągle się mnożą i dobrze! Tylko co tu wybrać? Zapomnij na chwilę o centrum. Epickie miejscówki powstają na Jeżycach, Wildzie czy nawet moim ukochanym Łazarzu. Dowodem tego jest właśnie ten ranking, w którym żadne inne miejsce nie miałoby prawa zaistnieć! To top of the top #veganpoznan.

Jest coś dla fanów falafli, tradycyjnej polskiej kuchni, burgerów, no i oczywiście pizzy.

Każde miejsce oceniam pod względem miejscówki (atmosfera, wystrój, wolne miejsca), jedzenia i czasu oczekiwania. Skala od 0 do 6.

 

FALLA

Na pierwszy ogień idzie Falla. Miejsce, które przeszło olbrzymią metamorfozę i jest na mapie Poznania najdłużej. Pamiętam jeszcze pierwszą klitkę z trzema stolikami na krzyż. To były czasy! Pierwsze wrapy mieli genialne. Potem coś się zepsuło. Na szczęście szybko wrócili do szczytu formy, a może nawet jeszcze lepiej? 😉 Od zawsze jestem zakochana w klasycznym Falaflu Wrap. Co jak co ale Falla ma najlepiej obcykaną opcję zawijaną. Bogactwo sosów, hummusu i przede wszystkim piklowanych warzyw, której nie zaznacie nigdzie indziej. Majstersztyk! A wiem co mówię, bo miałam przyjemność jeść u najlepszych. Mogę spokojnie postawić ją na równi z Tel Avivem (w Izraelu TAKIE pyszności) czy Jerozolimą. Druga obowiązkowa do spróbowania opcja to Ręka Fatimy. Obfity talerz jest wyśmienitym pomysłem na posiłek dla dwojga. Dla głodomorów full jedzenia! A komu samodzielne falafelki wydają się suche, niech nie zwleka z zamówieniem wrapa. Kimchi i Nori ponoć też są czaderskie.
Nowa miejscówka jest znacznie większa i bardziej klimatyczna, nie mniej zawsze zapakowana po brzegi. Wybieram opcję z dowozem i po ok. 40 min. mogę cieszyć się najlepszym w Poznaniu wrapem.

Jedzenie: ♡♡♡♡♡♡
Miejscówka: ♡♡♡♡♡
Czas oczekiwania: ♡♡♡♡

Średnia: 5.0

Ręka Fatimy. Pycha!

 

ZIELONA MICHA

Kolejnym strzałem w dziesiątkę jest Zielona Micha na Wildzie. Tutaj klimat jest bardziej domowy, co oznacza, że wreszcie w Poznaniu jest knajpka, w której można porządnie się najeść, nie rezygnując z jakości i to w dobrej cenie. No jak u mamy! Burak Burger czy Falefel Burger to najbardziej syte i smakowite, a jednocześnie nie ciężkie  (to nie lada wyzwanie 🙂 brawo dla kucharza!) burgery w Poznaniu. Fantastycznie lekka bułka, moc sosów, warzyw i nasz bohater kotlet – zawsze genialnie przyprawiony. No już mi ślinka cieknie! Poza bułami Zielona Micha oferuje przeróżne dania dnia. Gołąbki, kotleciki, „schabowy”, naleśniki, polenta ze smażoną soczewicą. Każdy dzień to inna opcja, dzięki czemu mamy pewność, że dania są dopracowane do granic możliwości. Nic nie jest mdłe i nijakie, ani też nieprzekombinowane. Państwo kucharze mają naprawdę niewyszukany smak i umiejętność przenoszenia go na proste dania.
Kolejnym plusem Zielonej Michy jest duża przestrzeń. O każdej porze, wolne miejsce będzie na bank, a przy tym czas oczekiwania jest naprawdę optymalny, czasem nawet do błyskawicznego ;). Jedyne, co warto mieć na uwadze, to klimat miejsca. Bardziej domowy, rodzinny niż hipstersko-randkowy, co w sumie nie stanowi dla mnie najmniejszego problemu.

Jedzenie: ♡♡♡♡♡♡
Miejscówka: ♡♡♡♡♡
Czas oczekiwania: ♡♡♡♡♡♡

Średnia: 5.7

Legendarny Burak Burger!

 

PRZYJEMNOŚĆ

Ostatnia perełka to nowość na mapie Poznania. Przyjemność to w 100 procentach trafiona nazwa. Mają jedną jedyną wegańską opcje i to wystarczy, bo jest petarda! Włoskie, aromatyczne, rozpływające się w ustach, nietuzinkowe połączenie składników. Doznania nie z tej ziemi! I może ktoś przyczepi się, że jest ciężka w konsumpcji, bo ciasto za cienkie… a brzegi są grubsze… Dla mnie bomba! Takie ciasto mogłabym nawet jeść bez dodatków 😀 I pisze to osoba, która wcale nie jest największą fanką pizzy i nie lubi selera naciowego (jeden ze składników). A ta już śni mi się po nocach.
Miejscówka jest najbardziej klimatyczna z wszystkich trzech propozycji. Trawa, kocyki, totalny chill. W ciepłe dni nie można wymarzyć sobie nic lepszego. Niestety czas oczekiwania bije wszelkie rekordy. Może i bym się irytowała, gdyby jedzenie okazało się średnie a obsługa opryskliwa. A tutaj nie ma po prostu takiej możliwości. Dzięki Przyjemność, że jesteś i mam nadzieję inspirujesz innych do tworzenia równie przemyślanych konceptów.

Jedzenie: ♡♡♡♡♡♡
Miejscówka: ♡♡♡♡♡♡
Czas oczekiwania: ♡♡♡

Średnia: 5.3

Wegańska mozzarella, bakłażan, kapary, seler naciowy, karmelizowana cebulka… niebo!

 

Czy może być lepiej?

 

Zwycięzca to ZIELONA MICHA ! Drugie miejsce to Przyjemność, trzecie Falla, nie mniej jedzenie WSZĘDZIE jest ponadprzeciętne!

 

Ależ tu się zrobiło smacznie!

Jakie są Twoje typy? Znasz jakąś epicką wege miejscówkę, którą powinien odkryć cały świat?

Daj znać, czy tego typu wpisy są dla ciebie przydatne i czy szykować kolejne w przyszłości 😉

 

 

BĄDŹMY W KONTAKCIE !

Wskakuj na Facebook oraz Instagram.

Komentuj i dziel się ze światem.

Twoja obecność z pewnością przyczyni się do nie jednego uśmiechu na mojej twarzy!

 

Previous Post Next Post

You Might Also Like

6 komentarzy

  • Reply Magi 18 czerwca, 2018 at 7:37 am

    Z wymienionych tutaj, byłam jedynie w Falli, o Zielona Micha słyszałam, ale póki co nie odwiedziłam. A o Przyjemność jeszcze nie słyszałam. W Falli najbardziej lubię chyba Vegaba, reszta dla mnie bardzo średnia niestety.
    Moi faworyci na razie to Mixtura Vege, Wypas oraz Radhe Vega. 🙂

    • Reply Agnieszka 18 czerwca, 2018 at 9:53 am

      Dzięki za opinię 😉 bardzo polecam Ci nadrobić zaległości w Zielonej 😉 co do Falli to zamówiłam kiedyś jakieś danie z kalafiorem i było słabe. Wiadomo, zawsze może być wtopa. Nie mniej nigdzie w Polsce nie jadłam tak pełnego warzyw wrapa. Mam mega problem z innymi falafelkami, gdzie po prostu brakuje warzyw, jest sucho i nudno. Na nich zawsze mogę liczyć. Vegaba nie próbowałam. Jeśli jest na soi, to niestety odpada (uczulenie). Mixtura jest bardzo dobra, choć denerwuje mnie trochę, że dania potrafią mocno się różnić w zależności od tego, kto je przygotowuje. Jeden ma dużo sosu, drugi prawie wcale, czasem burger jest wysuszony. To jest słabe. Wypas jest dla mnie trochę niezrozumiałym fenomenem. Ok. Talerz z falaflem mieli mega, ale jak dla mnie za dużo tam się dzieje, porcje są za duże. Inne talerze miałam niemal zawsze nietrafione. Radhe Vega – pyyyycha 😀

  • Reply K. Rolek 20 czerwca, 2018 at 7:04 am

    W Poznaniu wegańskich miejsc niestety brakuje a te, które są, niestety albo oferują proste do bólu rzeczy, albo nie potrafią gotować. Zielona micha, faktycznie jest spoko, ale nie zawsze jest różowo. Osobiście dałem sobie spokój z jedzeniem na mieście w centrum Wielkopolski, bo gotuję lepiej i taniej.

    • Reply Agnieszka 20 czerwca, 2018 at 7:51 am

      Bez przesady. Nie byłabym taka sceptyczna. Za te miejsca, a może precyzyjniej dania, dałabym sobie rękę uciąć 😉 a nad cenami też ubolewam.

    • Reply Donna 20 czerwca, 2018 at 11:06 am

      Niestety w dużej mierze się zgadzam… Co więcej, uważam, że w większości miejsca w Poznaniu oferują kuchnię i obsługę na poziomie zupełnie amatorskim. I to mnie właśnie najbardziej rozczarowuje. Co do cen, wg mnie nie chodzi o to, że drogo, ale niewspółmiernie do jakości – liczą sobie słono za to co podają. Z mojego doświadczenia smaki i (skąpy) sposób podania nie mają też za wiele wspólnego z oryginalną kuchnią danych krajów do jakiej się często porównują. Mało się mówi też o tym, że to powszechne i jakby normalne, ze stoliki są brudne i klejące.

      Nie mówię w tych zarzutach o konkretnej knajpie, ale o wielu, też tych niewegańskich.
      Z pewnością można coś fajnego zjeść w sprawdzonych miejscach, które można policzyć na palcach jednej ręki. Chociaż widać, że są osoby, które chcą coś wnieść i zmienić, ogólnie moim zdaniem kultura jedzenia i kultura restauracji w Poznaniu jest niska, a kilka miejsc które są po prostu w porządku mają wyjątkowo rozdmuchaną opinię. Nie trzeba podróżować daleko po świecie, żeby to sprawdzić.
      W ostatnich latach pojawia się coraz więcej nowych miejsc, może sytuacja trochę się poprawi?

      • Reply Agnieszka 21 czerwca, 2018 at 7:32 am

        Miejmy nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
        Też serce mnie ściska jak czasem widzę lekceważące podejście do klienta i naprawdę byłabym w stanie zapłacić 26 zł za obiad, gdyby był zrobiony od serca, właśnie chociażby falafle tak jak podają je w Izraelu.
        Ale nie ma co narzekać! I tak jesteśmy w o stokroć lepszej sytuacji niż 20 lat temu, kiedy wege jedzenie było równoznaczne z ruskimi pierogami.

    Leave a Reply