Dziś będzie krótko i na temat. A temat – dylemat jest powszechny. Trafiasz do sklepu ze zdrową żywnością. Myśl o czymś słodkim nęka od rana. Zatem co wybrać, żeby się nie nadziać?
My dietetycy nie mamy łatwo. Chcąc osiągać zadowalające efekty, potrzebujemy dobrego narzędzia do pracy. Nie ma co liczyć na cuda. Podczas studiów nikt nie podsunie nam dobrego programu dietetycznego. Uczelniany „Dietetyk” pozostawia wiele do życzenia. Praca w nim, niczym orka na polu, zdaje się nie mieć końca, a efekty mierne. Przesortowałam internet w poszukiwaniu alternatyw. Jest nadzieja! Program, który Wam przedstawię, z „Dietetykiem” wspólnego ma niewiele. Co więcej, po uczelnianych trudach, pozwala znów poczuć radość z tworzenia planów żywieniowych!
Kto nie lubi ziemniaków? Po egzotycznych batatach przyszedł czas na nasze polskie pyry. Dziś pokażę Wam, że można z nich zrobić coś ciekawego, bez dodatku pszennej mąki i jaj. Nie będą to obciekające tłuszczem placki ziemniaczane. Proponowane przeze mnie placuszki są chrupiące na wierzchu i przyjemnie „kopytkowe” w środku. Zapraszam do gotowania!
Uwielbiana bądź znienawidzona. Tradycyjnie kojarzy się z papką na krowim mleku. U mnie przez jakiś czas zapomniana (wyparta przez sklepowe, pełne cukru musli…), teraz powraca ze zdwojoną siłą. Dzisiaj nie potrzebuję już mleka od krowy ani dużo czasu na przygotowanie. Przekonajcie się jak wiele jest opcji i jakie to proste!
Z relacją tą zanosiłam się cały tydzień. Mogę tłumaczyć się przeziębieniem, przesileniem jesiennym itp. Wymówek jest tysiące, ale czy naprawdę nie chcę się z Wami podzielić tym cudownym biegiem? Chcę, oczywiście, że chcę i to bardzo! Przenieśmy się zatem do soboty 17 września 2016 roku. Dnia, w którym przebiegłam wraz z moim chłopakiem (supportem) dające w kość 13 km, przez niektórych przyrównywane trudnością do biegów górskich.