Weganizm dietą dla bogaczy. Nie jeden obalił ten mit, choć są i tacy, co wciąż wierzą. Bo co stanowi tutaj bazę? Warzywa, owoce, najlepiej sezonowe, czyli produkty tanie jak barszcz. Co jednak, gdy chcemy urozmaicić naszą dietę, dodać ekstra wartości, smaku i rozkochać się w niej na zawsze? Trzeba wiedzieć gdzie pójść i co kupić. Trzeba nauczyć się nie przepłacać. Najlepiej zrobić to z ta listą 10 wegańskich perełek, bez których nie wyobrażam sobie życia. Odmieni Waszą kuchnię i uchroni przed bankructwem!
- 6 sklepów/marek (w tym po 3 produkty z Rossmanna i ViVio).
- Oszczędność czasu.
- Tanio.
- Dobrej jakości.
- I pysznie.
Zapraszam na listę „must have” – PRODUKTY BAZOWE zdrowego i świadomego wielbiciela diety roślinnej.
Produkty te sprawią, że nawet największe kulinarne beztalencie wyczaruje same pyszności już na początku swojej przygody z weganizmem!
MASŁO ORZECHOWE
Stanowi podstawę, naprawdę postawę i fundament wegańskiej diety! 😉 Owsianka z masłem orzechowym to już klasyk. Słony karmel? Żaden problem. A może obłędna zupa krem z batata z orzechową nutą? Czy sos do spaghetti? Możliwości jest wiele! Pora kupić wreszcie to właściwe, czyli bez dodatku oleju palmowego, soli i cukru. Aleee że bez soli to takie bez smaku. No co Ty! Każdy soli sobie tyle, ile chce (na talerzu), a nie bierze w prezencie kopalni soli od producenta.
Nie muszę chyba podkreślać, że ma też dużo białka (dobre na masę :D) i niekiedy brakującej nam w roślinnej diecie – niacyny.
Osobiście uwielbiałam to ze sklepu KFD – 25 zł/1000 g (zobacz TUTAJ – Poznaniu jest dostępne stacjonarnie w CH Avenida), dopóki nie poznałam tego marki Vivio (w Poznaniu dostaję je w sklepie na Łazarzu). Przekonało mnie polskie pochodzenie orzeszków i delikatniejsza, bardziej kremowa konsystencja niż KFD.
Jeśli zaś cena nie gra roli i lubisz mniej prażony smak, to koniecznie wypróbuj to z Primaeco (o TAKIE).
Dla mnie teraz numerem I jest Vivio!
PASTA SEZAMOWA, CZYLI TAHINI
Tahini to kolejny hit i zamiennik tradycyjnego masła oraz wszystkiego co kremowe i co w każdej diecie daje efekt wooow! Nie wyobrażam sobie bez niego życia!
Niesamowicie bogate w wapń, żelazo i magnez.
Żeby się zakochać, trzeba wybrać odpowiednie i co ciekawe – to najbardziej rdzenne, czyli pochodzące z krajów arabskich – jest najpyszniejsze i najtańsze. Co prawda nie jest może w eko, bio słoiczku, tylko niestety w plastikowym pojemniku, ale uwierzcie – płynna konsystencja, delikatny smak i skład są bez zarzutu (ja kupuję TAKIE w sklepie z arabską żywnością na ul. Solnej w Poznaniu; tylko większą objętość – 28 zł/800 g) 🙂
Pamiętajcie, że tahina ciemna to zupełnie inna bajka. Posmak goryczy – jak dla mnie nie da się niczym uratować. Nie polecam!
Sezamowe cudo łączymy z miodem, syropem klonowy lub melasą z karobu i mamy chałwowy obkład na kanapkę. Możemy też zrobić bezbłędny dressing do sałatki, Buddha Bowl czy falafela. Koooocham!
SYROP KLONOWY
Od święta cukrowy detoks nie zaszkodzi. Na co dzień podstawa to rozsądne osładzanie życia. I znów diabeł tkwi w szczegółach. Wybierając syrop klonowy dbamy nie tylko o nasze podniebienia, ale też zdrowie. Bo na przykład w przeciwieństwie do syropu z agawy (jakże niesłusznie uznawanego za zdrowy) – ten klonowy pozyskiwany jest prosto z klonów, a następnie odparowywany bez użycia środków chemicznych. Robi różnicę!
Co więcej w porównaniu do miodu, zawiera niewiele fruktozy. A nadmiar fruktozy to otyłość, hipercholesterolemia i marskość wątroby. Brzmi strasznie, ale bez obaw. Musielibyśmy zjadać pół butelki dziennie, żeby się rozchorować. Moc składników mineralnych i antyoksydantów nas uratuje 😉
Kupuję go wszędzie tam gdzie jest przeceniony (no Poznaniara!). Najczęściej zdarza się to w Lidlu. Czasem bio, czasem nie-bio za ok. 15 zł/250 ml. Nawet po przecenie jest dość drogi, dlatego nigdy nie pozwalam sobie na zakup pierwszego lepszego. Na jego obronę mogę tylko dodać, że jest bardzo ekonomiczny i choć zawiera mniej kalorii niż rafinowany cukier, to mam wrażenie, że jest słodszy.
Dodajemy do owsianek, pankejków, kanapeczek, dressingów, ciastek, czyli wszędzie tam, gdzie słodki smak jest pożądany. Nadaje też charakteru daniom wytrawnym.
Uwaga! Uzależnia!
DAKTYLE
Jest kilka godnych polecenia odmian daktyli. Najwspanialsze, niestety również najdroższe są te olbrzymie z Izraela. Na szczęście Irańskie Mozafati też są niczego sobie (17,50 zł/600 g – o TAKIE; dostępne w dobrej cenie w niektórych sklepach ze zdrową żywnością; spotkałam np. w Eko-Kram na ul. Mylnej w Poznaniu).
Lekko odchodząca pestka, świeży, ciągnący miąższ. No naturalne cukiereczki!
Czując, że właśnie dzisiaj nastał ten wielki dzień pożegnania się z Nutellą, warto znaleźć alternatywę, z daktylami w roli głównej (przepis TUTAJ). Jest totalna i podbiła serca jakże wybrednych przedszkolaków, z którymi miałam przyjemność przeprowadzać warsztaty!
Nie muszę chyba dodawać, że podobnie jak inne suszone owoce są źródłem niewyobrażalnej ilości składników odżywczych i błonnika, dzięki czemu nie tylko smakują, ale też sycą i dosłownie upiększają nasze ciała i dusze 😉
Ostatnio odkryłam też obłędną odmianę w sieci Carrefour – firmy Palma Deluxe. Są przepyszne i łatwo dostępne w CH Posnania.
SIEMIĘ LNIANE
O siemieniu powstaje osobny wpis, dlatego też tutaj będzie krótko i na temat. Próbowałam wielu i uwierzcie – żadne nie dorównuje złocistej odmianie dostępnej w Rossmannie (o TAKIEJ – w przecenie 8 zł/500 g)! Tradycyjne, brązowe – jest tak nachalne w smaku – że wcale nie dziwią mnie zniesmaczone uwagi i prośby moich pacjentów o coś innego, tylko nie to straszne siemię 😉 a to przecież najcudowniejsze źródło kwasów tłuszczowych omega-3.
Naturalny, rodowity suplement, o którym pamiętamy codziennie.
Zawsze mielimy przed spożyciem (można zrobić zapasy na 3-4 dni)!
MIGDAŁY
O migdałach możecie poczytać więcej w kontekście zawartości wapnia w diecie roślinnej (o TUTAJ). Warto je chrupać także dla właściwości przeciwbakteryjnych i przeciwzapalnych (idealne w refluksie – TUTAJ przykładowa dieta).
W marketach są bardzo drogie i pakowane w małe paczki. Zamawiam więc online. Opakowanie starcza na długo i zawartość jest naprawdę dobrej jakości (o TUTAJ – w przecenie ok. 36 zł/1000 g).
PŁATKI DROŻDŻOWE NIEAKTYWNE
Nadają serowy smak diecie roślinnej. Serio! Czy to w przepisie na ser z ziemniaka i dyni (już wkrótce na blogu!), czy pesto ze szpinaku (przepis TUTAJ), czy kremowym serku z nerkowców. Sprawdzają się wyśmienicie!
I wiecie co? Jak często droższe znaczy lepsze (np. daktyle), tak tutaj jest odwrotnie. Pora czasem puknąć się w czoło i być mniejszym dietetycznym ortodoksem. Próbowałam tych z Bio Planet i nadal leżą niezużyte w szufladzie. Za to te tańsze z ViVio to jakiś odlot (o TAKIE; nie spotkałam ich jeszcze w stacjonarnym sklepie; ok. 14 zł/200 g)!
Mega wydajne, bogata w witaminy z grupy B i pyszne. Czego chcieć więcej!
OLEJ KOKOSOWY
Nierafinowany olej kokosowy przyda się poza tradycyjnym olejem rzepakowym, gdy chcemy w kuchni smażyć, piec i dusić w wysokich temperaturach. Co więcej nadaje niesamowity i nienachalny aromat (tylko nierafinowany, bo rafinowany jest bezzapachowy). Zresztą powstały już o nim wystarczające elaboraty. Do jedzenia, smarowania ciała, płukania.. do wszystkiego! I do niczego? Niezupełnie 😉
Dla tych na wiecznej diecie – zawarte w nim średniołańcuchowe kwasy tłuszczowe (MCT) sprzyjają odchudzaniu.
A podsmażony na nim por czy cebulka, z dodatkiem curry i wędzonej papryki? Mistrzostwo!
Jest coraz łatwiej dostępny, jednak w małych pojemnościach. Ja wolę kupić duży słój na dłużej z ViVio (znów TUTAJ – w promocji ok. 25 zł/900 ml).
MLEKO ROŚLINNE
Koniecznie bez rafinowanego cukru. Od zawsze jestem wierna tym z Rossmanna. Moje ulubione to orkiszowe oraz owsiane, czasem ryżowe, a ryżowe waniliowe to już w ogóle obłęd. Z odpowiednimi dodatkami smakuje, jak najlepszy deserek!
Rossmann przekonuje mnie też swoimi promocjami. 15 zł za litr napoju roślinnego? Przegięcie! Znów rządzą promocje i wtedy nabywam je za ok. 6 zł/1000 ml. Całkiem niezły deal jak za taką jakość!
Inne marki odpychają mnie najczęściej zawartością substancji zagęszczających tj. guma ksantanowa czy arabska, które choć uznawane za bezpieczne dla zdrowia (a nawet sprzyjające zdrowiu!), to w dużych ilościach powodują gazy i wzdęcia. Wrażliwcy powinni omijać szerokim łukiem! 😉
MLECZKO KOKOSOWE
Najlepsza roślinna „śmietanka”, jaką mogła stworzyć natura! Jakież było moje zdziwienie, gdy odkryłam, że nie musi być tylko składnikiem curry, wcale nie jest mdłe i wcale nie „jedzie” kokosem 🙂 człowiek uczy się całe życie, a ja z radością dziecka odkrywam coraz to nowe przepisy z jego użyciem.
Wiem już, że w daniach wytrawnych zawsze należy przełamać je czymś kwaśnym. Sok z cytryny, ogórków czy koncentrat pomidorowy to świetny patent.
I tutaj inwestuję, o ile to inwestycją można nazwać. Nie wybieram tych z najniższej półki, bo mają masę stabilizatorów i substancji zagęszczających, które nie robią dobrze naszym jelitom. Nie chcemy mieć przecież brzucha, jak balon! Dlatego znów najbardziej odpowiada mi oferta Rossmanna, gdzie przy promocji to już w ogóle jest szał 😉
Bez promocji ok. 10 zł/400 ml dobroci.
A jakie są Wasze „must have”?
Czekam na komentarze z Waszymi okazjami, bo przecież wegańskie zakupy nie mają końca! 🙂
Pozdrawiam jesiennie 🍂
*Wpis nie jest sponsorowany. Wszystkich produktów używam osobiście od dobrych paru miesięcy, jak nie lat 😉
BĄDŹMY W KONTAKCIE !
Wskakuj na Facebook oraz Instagram.
Komentuj i dziel się ze światem.
Twoja obecność z pewnością przyczyni się do nie jednego uśmiechu na mojej twarzy!
8 komentarzy
Lista prawie idealna! Dodałabym karob i dobrej jakości gorzką czekolade (najlepiej taką ze stevią zamiast cukru) 😀
O super, że się podoba! 😀 Karob jest świetny i też gości na mojej kuchennej półce a czekolada to świętość, na którą każdy od czasu do czasu powinien sobie pozwolić (nawet tę z cukrem) 😉
Jaką czekoladę kupujesz?
Ostatnio mam faze na gorzką ze stevią z Biedronki 😉 Najlepsza w tej cenie! Chyba, że polecasz inną?
Oooo super, nawet w Biedrze 😀 muszę w takim razie poszukać! Kiedyś jadłam taką za miliard złotych, ale nie pamiętam nawet firmy 😉
Większość produktów nie eko, a więc sporo chemii w tym
Polecam wczytać się w przesłanie tego wpisu 😉
Do tych produktów nie dodaje się chemii, w rozumieniu konserwantów, wzmacniaczy smaku czy aromatów. Co do czystości uprawy/przetwarzania, to jestem zdania, że trzeba znaleźć złoty środek i nie dać się zwariować 🙂
A moim wegańskim must-have jest jogurt sojowy od sojade ❤️ Nie dość, że zawiera tylko wodę, soję i bakterie (ale te dobre), to jeszcze smakuje o niebo lepiej niż konwencjonalne jogurty z mleka krowiego
Brzmi bardzo dobrze! Dzięki za komentarz ;)))