fbpx
SPORTOWO

LIST CZYTELNICZKI: uzależnienie od sportu i jedzenia.

Wpis ten chciałabym zacząć nieco na odwrót, przytaczając na początku konkluzję:

 

Uzależnienie od sportu i jedzenia – biochemicznie rzecz ujmując – nie różni się niczym od innych uzależnień, typu alkoholizm, zakupoholizm, pracoholizm, uzależnienie od hazardu itp..

 

Dlaczego akurat ja? Wiele osób usilnie poszukuje odpowiedzi na to pytanie, sądząc, że gdy ją znajdzie, problem rozwiąże się sam. Nie ignorując znaczenia czynników psychologicznych, sądzę, że skupianie się tylko na przyczynach z przeszłości nie będzie efektywne, jeśli nie poznamy mechanizmów funkcjonowania mózgu. Są bowiem pewne stałe substancje biochemiczne, których znajomość przestaje czynić uzależnienie od jedzenia, sportu – czymś wyjątkowym – wśród generalnie destrukcyjnych, życiowych zachowań nawykowych.

 

Trzeba sobie powiedzieć jasno – rozpoczęcie kompulsywnych, wielogodzinnych ćwiczenia, będzie oczywiście wiązać się z wieloma „wyzwalaczami” (np. brak akceptacji siebie, niezdrowa, nadmierna koncentracja na jedzeniu/sporcie w rodzinie, traumy z dzieciństwa itp.) – nie mniej „chemia” w komórkach nerwowych osób chcących zrekompensować ilość spożywanych kilokalorii poprzez nadmierne, wykańczające ćwiczenia, nie zmienia się w zależności od obiektu uzależnienia. Ta sama „chemia” uzależnia nas np. podczas niekontrolowanego spożywania alkoholu, palenia czy chociażby uprawiania hazardu. Zmiana jednego słowa: „Jestem uzależniony od sportu/jedzenia” (w domyśle: ewidentnie coś ze mną nie tak, inni „chociaż” uzależniają się od naprawdę szkodliwych papierosów czy alkoholu) – na: „Jestem uzależniony od neuroprzekaźników (tzw. układ nagrody)” – potrafi zmienić całe życie.

 

Badania genetyczne wskazują, że geny odpowiedzialne za predyspozycje do uzależnienia od narkotyków, kontrolują także skłonność do czerpania nadmiernej satysfakcji z ćwiczeń fizycznych**

 

Wikipedia:

Układ nagrody, ośrodek nagrody, ośrodek przyjemności – zbiór struktur mózgowych związanych z motywacją i kontrolą zachowania. Ewolucyjnie, mechanizm ten wykształcił się, aby zwiększać prawdopodobieństwo zachowań potencjalnie korzystnych dla organizmu. U naczelnych (a być może też u filogenetycznie niższych zwierząt) subiektywne odczuwanie przyjemności wynika z jego pobudzenia. Układ nagrody aktywowany jest w sytuacjach zaspokajania popędów (pożywienie, zachowania seksualne), a także w trakcie wykonywania innych (niepopędowych) czynności ocenianych jako przyjemne[1]. Wiele substancji psychoaktywnych (alkohol, opiaty, amfetamina) – mogących powodować uzależnienia – wiąże się z jego aktywacją. Szczury laboratoryjne mogące kontrolować elektryczną stymulację tego ośrodka (na przykład przez naciśnięcie dźwigni w swojej klatce) koncentrują się na tej czynności, całkowicie zaniedbując odżywianie.

 

Sądzę, że już sama świadomość, iż przypadłość kompulsywnych treningów, nie jest personalnym defektem czy genetyczną „skazą”, a dobrze znanym naukowcom mechanizmem uzależnienie od neuroprzekaźników, jest bardzo pomocna. Wiedza to potęga. Zrozumienie daje olbrzymią przewagę nad „wrogiem”. Uzmysłowienie sobie, że problem nie dotyczy sportu, jedzenia czy czegokolwiek innego, a jest swoistym pociągiem do substancji chemicznych w mózgu, do których pociąg ma każdy z nas (z mniejszym lub większym natężeniem, w zależności o życiowej sytuacji), daje olbrzymie poczucie wolności i niewyobrażalną przestrzeń – pustą, jak kartkę – do tego, aby pracować nad przezwyciężeniem złych nawyków.

 

Wiele osób zastanawia się, jak duża jest skala uzależnienia od sportu i jedzenia. Przez kilka lat pracy w zawodzie dietetyka, miałam naprawdę sporo przypadków, których, na pierwszy rzut oka, nie podejrzewa się o tego typu problemy. Inteligentne, przemiłe, o szerokim światopoglądzie, atrakcyjne fizycznie. Mogłoby się wydawać, że nie mają powodów do absolutnie żadnych kompleksów. Taka prosta obserwacja dała mi wiele do myślenia. Czyżby nasze niedociągnięcia w wyglądzie/zachowaniu, z których niezadowolenia wynikają często początki kompulsywnych zachowań, były tylko przejaskrawionym obrazem umysłu?

 

Niech historia jednej z moich czytelniczek będzie ku pokrzepieniu serc. Nie jesteście same. Tak, jesteście obciążaniem dla siebie i rodziny. Tak, jesteście w wirze autodestrukcji, ale na pewno nie jesteście nienormalne czy „opętane”. Myśląc w ten sposób można by powiedzieć, że każdy człowiek jest nienormalny, bowiem wszyscy jesteśmy uzależnieni od tej samej „chemii” w mózgu.

 

Oto list:

Hej,
Przeczytałam Twój artykuł „co się bardziej opłaca – mniej jeść czy więcej ćwiczyć”.
Od 17 lat cierpię na zaburzenia odżywiania. Ćwiczę dzień w dzień, nawet wtedy gdy nie powinnam (po operacji, 3 dni po porodzie (cesarka), przy każdej chorobie). Od 4 do 8 godzin. Mój rekord to 10. Teraz się „unormowała” i ćwiczę 4 h dziennie … mam siłownie w domu więc cięgle sobie tłumacze ze „jestem leniwa skoro mam siłownie pod nosem i nie korzystam”. Codziennie ta sama rutyna…
Ale ostatnio coś się zmieniło. Zawsze ważyłam ok 44-46 kg.  Ostatnio bardzo przytyłam. Chociaż nadal ćwiczę! 2 h cardio i 2 h siłowni CODZIENNIE. Ale … mam napady głodu… przez wiele lat jadłam tylko pomidory, jabłka i ziemniaki. Czasem jakiś inny owoc czy warzywo. A teraz jem WSZYSTKO, kasze, owsiankę, jogurty naturalne orzechy…nie umiem tego zatrzymać.
Twój artykuł dał mi małą nadzieję. Może jak będę dużo mniej ćwiczyć to znikną te napady niepohamowanego głodu? Tylko jak nie ćwiczyć? Jak to już jest przyzwyczajenie ?

 

Bardzo poruszył mnie ten list. Poczułam, że tak nie może być. I choć w przeszłości otrzymywałam podobne, których nie publikowałam, to postanowiłam to zmienić. Znalazłam sens w dzieleniu się. Nawet najszczersze odpisywanie „face do face”, nie ma takiej mocy, jak głośne mówienie o problemie. Koniec z tabu, z nazywaniem siebie dziwakiem, z umniejszaniem swojej wartości przez poczucie braku kontroli nad „chemią” mózgu. Ilu uzależnionych jest wśród nas? Pewnie nie zdajemy sobie nawet sprawy. Gloryfikujemy życie innych, nie doceniamy siebie.

 


TECHNIKI POMOCNE PRZY UZALEŻNIENIACH

 


PYTANIA

Wiele osób może pomyśleć, że łatwo mi pisać, bo moje życie jest „idealne”. Nie jest. Też miewam gorsze chwile, też muszę nad sobą pracować, aby nie zapędzać się w przeróżnych dziedzinach życia. Oto pytania, które zadaję sobie zawsze, kiedy czuję, że popadam w skrajności:

Czy kontynuowałabyś to zachowanie, gdyby właśnie „zawalił” Ci się świat? Gdyby zmarł Ci ktoś bliski? Gdybyś rozstała się z ukochaną osobą? Gdybyś straciła mieszkanie i pracę? A jednocześnie, gdybyś miała poczucie, że mogłabyś temu zapobiec, gdyby nie Twoje uzależnienie.

Niby nic wielkiego, a uzmysłowienie sobie, że autodestrukcyjne zachowania wynikają często z tego, że nasz mózg potrzebuje stymulacji oraz, że najzwyczajniej na świecie nie doceniamy życia, jest bardzo wyzwalające. Podczas traumatycznych przeżyć nie ma czasu na monotonię. Wtedy działa się błyskawicznie. Nagle człowiek doznaje olśnienia, co tak naprawdę jest w życiu ważne.

 


CZYTANIE KSIĄŻEK

Edukowanie się w dziedzinie działania naszego mózgu jest również bardzo pomocne. Nie chodzi o to, żeby znać skomplikowane reakcje biochemiczne. Wystarczy podstawowa wiedza, a przede wszystkim, co uważam za kluczowe, ciągłe jej odnawianie. Pamięć bowiem jest ulotna.

Oto dwie bardzo dobre książki, które traktują o uzależnieniach:
I. Brain over binge – Kathryn Hansen.
II. Breaking Everyday Addictions: Finding Freedom from the Things That Trip Us Up – David Hawkins

Ja korzystałam ze Scribd, czytając wersję anglojęzyczne. Szczególnie pierwsza pozycja, napisana jest naprawdę przystępnym językiem. Oczywiście nie obyło się bez częstego zaglądania do słownika :).


METODA MAŁYCH KROCZKÓW

Mam wrażenie, że nikt nie lubi drastycznych zmian. Tym bardziej, jeżeli dotyczą one zdrowego trybu życia. Postanowienie sobie, że w danym tygodniu obcinamy coś małego – z każdego treningu, jest znacznie łatwiejsze w realizacji, niż natychmiastowe cięcie. Co prawda, jest to teoria nieco odmienna od tej sugerowanej przez autora drugiej, polecanej Wam książki. Uważa on bowiem, że przy uzależnieniu należy bezzwłocznie i bezwzględnie zrezygnować z danego zachowania. Osobiście sądzę, że każde małe „postawienie się”, daje olbrzymi zastrzyk energii do tego, aby następnym razem jeszcze fajniej, zdrowiej, bardziej z miłością do siebie podejść do tematu odżywania i ćwiczeń. Ciekawa jestem, jakie jest Wasze zdanie? Są to proste działania. Można wybrać krótszą trasę rowerową, najlepiej całkiem inną, aby nie odnawiać tych samych ścieżek neuronalnych w mózgu, zmniejszyć obciążenie, ilość powtórzeń podczas ćwiczeń na siłowni, uciąć podbiegi/interwały/intensywne akcenty podczas biegania, dać sobie więcej czasu na rozciąganie np. w jodze i notować swoje sukcesy! Świetnym pomysłem jest też umawianie się na ćwiczenia z mniej zaawansowaną koleżanką/kolegą – tak żeby złapać dystans do intensywności swoich treningów.

Krok po kroku zaczną pojawiać się nowe, zdrowe myśli. Okaże się, że ćwiczenie to nie wszystko. Znajdzie się czas na własny rozwój/relaks/podróże. Być może część z Was zauważy, że ta nadmierna aktywność fizyczna, to nie tylko swoiste uzależnienie od „chemii” w mózgu, ale też konkretna potrzeba wielkich życiowych zmian. Być może chodzi o postawienie granic w relacjach z najbliższymi, w pracy, na studiach? Mózg daje błyskawiczne rozwiązania. Naszą mocną stroną jest to, że jesteśmy istotami rozumnymi i jesteśmy w stanie nad nimi zapanować.


ASPEKT PEŁNOWARTOŚCIOWEJ DIETY

Będąc osobą, która wysoce wierzy w niebagatelny wpływ żywności na stan zdrowia, nie mogłabym nie wspomnieć o odżywianiu. Każde restrykcje będą napędzać spiralę zaburzeń odżywiania, uzależnienia od sportu. Organizm nie uznaje półśrodków. Powstrzymywanie się np. od spożywania chleba (generalnie węglowodanów złożonych), owoców (tak! niestety nadal wiele osób wierzy, że takie działanie pomaga schudnąć), posiłków – nie może trwać wiecznie. W pewnym momencie przyjdzie kryzys. Organizm będzie musiał w końcu dostać wszystko, czego mu odmawiano (kalorie, glukozę, witaminy, minerały). Najpewniej w podwójnej/potrójnej dawce. Większość osób zapyta mnie teraz: „Ale jak wyjść z tej pułapki? Przecież jak będę jeść 3-razy więcej i ograniczę ćwiczenia, to roztyję się tak, że ludzie mnie nie poznają.” Tak, jak pisałam, organizm nie jest głupi. Tak, jak zrobi wszystko, żeby nadrobić niedobory, tak też będzie wysyłał wyraźne sygnały: „Dość tego jedzenia!” – w stanie nasycenia, gdy treningi zostaną ograniczone, a potrzeby żywieniowe zaspokojone. Jeśli naprawdę traktujemy się z miłością, ufnością i troską, to okres „nadrabiania” będzie przejściowy i na pewno nie będzie skutkował rozwojem stanu chorobliwej nadwagi, czy otyłości.

 


PRZYKŁADOWY SCENARIUSZ: relacja jedzenie-aktywność fizyczna

Dzień I. – jedzenia za mało, ćwiczeń za dużo.
Dzień II. – jedzenia za dużo, ćwiczeń za dużo.
Dzień III., IV., V. – jedzenia za dużo, ćwiczenia ograniczone.
Dzień VI. – uf ! jedzenie w normie, ćwiczenia w normie.
Dzień VII. – jedzenie w normie, brak potrzeby rekompensacji jedzenia ćwiczeniami.

 

 

Podsumowując, jestem wdzięczna za to, że są osoby, których olbrzymie poczucie bezsilności składnia do działania, a nie zamiatania problemu pod dywan. Napisanie do mnie, czy innych specjalistów się w danej dziedzinie to bardzo ważny, pierwszy krok. I choć nie czuję się ekspertem, i mam olbrzymie poczucie, że uzupełnienie tego wpisu rzeczowym komentarzem psychologa/psychoterapeuty, byłoby idealnym rozwiązaniem, to wierzę, że kilka moich przemyśleń okaże się istotnych dla innych uzależnionych od sportu i jedzenia czytelników. Nie warto się poddawać. Zaprzeczanie, że problem nie istnieje, nie doprowadzi do konfrontacji, a w konsekwencji poszukiwania pomocy. Na świecie jest wielu wspaniałych ludzi, którzy chcą pomagać. Warto z tego korzystać.

 

** Exercise addiction– diagnosis, bio-psychological mechanisms and treatment issues. Curr Pharm Des. 2014;20(25):4062-9.

 

 

Masz podobne doświadczenie? Podziel się proszę swoją historią w komentarzu. A, jeśli nie chcesz się ujawniać, napisz do mnie prywatnie na biegiemdolodowki@gmail.com.

 

 

BĄDŹMY W KONTAKCIE !

Jestem na Facebooku oraz Instagramie.

Z przyjemnością czytam komentarze i wchodzę w interakcję z czytelnikami.

 

Chcesz nauczyć się, jak komponować zbilansowane wege posiłki? Zróbmy to razem – prosto i skutecznie!

OFERTA DIETETYCZNA

Previous Post Next Post

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply